środa, 25 września 2013

Dionizos ukrzyżowany czyli ORPHEOS BAKKIKOS


Dionizos ukrzyżowany czyli ORPHEOS BAKKIKOS.

W sieci można spotkać mnóstwo informacji, że Jezus Chrystus to zmyślona postać utworzona na wzór innych ukrzyżowanych bogów. Sęk w tym, ze jak się zając badaniem źródeł tych twierdzeń to docieramy do jawnych kłamstw i mistyfikacji. Czasami wręcz są to informacje wrzucane na okładki książek, mimo tego, (!) że autorzy wiedzą iż to nieprawda.

Przykładem takich informacji jest teza o ukrzyżowaniu Dionizosa. Kłamstwa na ten temat rozpowszechnia wielu naukowców. Deschner w swoich pracach bardzo wybiórczo przedstawia temat. Dwóch angielskich autorów Freke & Grandy napisało książkę na okładce której wrzucili amulet będący mistyfikacją, mimo, że przynajmniej jeden z nich o tym wiedział (patrz na dół na źródło).

Chodzi o ORPHEOS BAKKIKOS





Jest to odbicie amuletu, jaki zakupił we Włoszech E. Gerhard. Następnie trafił on do Kaiser Museum w Berlinie. Tam badano go, ale zaginał po II Wojnie Światowej, gdy kolekcja uległa rozproszeniu. Amulet jest dość mały, ma 16x9mm i ma formę wypukłą. Tu widać odbicie, nie wiem w czym. Po dyskusjach w latach dwudziestych i trzydziestych pojawiało się już raczej niewiele o nim publikacji(dlaczego niżej). Drugi raz amulet wypłynął w 1999 roku w książce Tymothy Friek'a i Peter'a Grandy "The Jesus mysteries". Autorzy piszą tam,że jest dowodem na pogańskie pochodzenie postaci Chrystusa.

Dyskusje na temat tego amuletu skończyły się w 1952 roku, gdy nawet zwolennicy tezy, że jest prawdziwy prostowali w drugich wydaniach książek informacje (patrz źródło na dole). Zwłaszcza badacze Reil and Zahn udowodnili, że to fałszywka pochodząca z Italii z czasów mocno po średniowieczu. Wskazywali, że wizerunki Chrystusa w antyku nie mogły być wzorowane na tym ORPHEOS BAKKIKOS, bo Chrystus w antyku był przedstawiany zupełnie inaczej.

Oto dwa wizerunki ukrzyżowania Jezusa z czasów antycznych







Jak dokładniej się im przyjrzymy to można zobaczyć, że

-ręce są wyprostowane

-tułów jest na wysokości zbiegu belek

-nogi zwisają luźno

-nogi są zbite dwoma gwoździami

Wizerunki które przypomina ten ORPHEOS BAKKIKOS to późne średniowiecze











 Widać wyraźnie, że

-ręce tworzą V

-tułów zwisa znacznie niżej

-nogi są prosto albo podkurczone ale

-nogi są zbite jednym gwoździem, co zmienia ich pozycję

Antyczną tradycje przenoszą do dzisiaj wizerunki prawosławne. Oto przykład




Widać, że postać ma wiele średniowiecznych cech lecz nogi są zbite dwoma gwoździami.

Frieke i Grandy wiedzieli o tym,że to fałszywka, ale zbudowali na niej swoją tezę, a wizerunek wrzucili na okładkę.

Źródło http://bede.org.uk/orpheus.htm

------------------------------------------------------------

Kolejnym przykładem manipulacji, jest to co wypisuje na ten temat Deschner, a za nim pół antykatolickiego internetu. Deschner twierdzi, że słowa Chrystusa

"Ja jestem prawdziwym krzewem winnym" z J 15,1-2

dowodzą, że to kult ukształtowany na wzór Dionizosa. Tymczasem to jest aluzja do słów różnych proroków, bowiem izraelici tez znali winorośl. np.

Izajasza (ur ok 756 pne)) "Chce zaśpiewać memu przyjacielowi pieśń o mojej winnicy..." IZ 5, 1-7.

Jeremiasza (ur ok 627 pne) J 2, 21 "A Ja zasadziłem ciebie jako szlachetną latorośl winną"

Jezus więc odnosi proroctwa do siebie, a Deschner chce koniecznie je odnieść do Dionizosa, tylko na jakiej podstawie?

-------------------------------------------------------------

Cud w Kanie Galilejskiej według Deschnera ma być odbiciem przemienienia wina przez Dionizosa, tymczasem katoliccy interpretatorzy odnoszą go do innej sytuacji ze Starego Testamentu, do kuszenia pierwszych ludzi






w tym przypadku 6 stągwi kamiennych zamienionych w wino - 6 dni tworzenia świata z niczego(woda) w rzeczywistość (wino)

Aluzji do Dionizosa się w tym fragmencie trudno dopatrzyć. Chyba, ze się bezkrytycznie dorabia fakty do tezy, jak chce Deschner.

-------------------------------------------------------------

Deschner twierdzi też, że Dionizosa podobnie jak Chrystusa czczono ukrzyżowanego przed ołtarzem z winem. Czy to jednak rzeczywiście było ukrzyżowanie?






tylko, że Dionizos na tym wizerunku nie jest ukrzyżowany tylko przywiązany do pala. już pomijając kształt pala a nie krzyża czy choćby litery T, to przecież ręce ma związane z tyłu w kierunku do dołu. Żeby jednak kogoś ukrzyżować, to musi mieć ręce do góry, bo ukrzyżowanie to uduszenie męczarniach. Dlatego właśnie ręce były rozkrzyżowane, bo to wynika z anatomii mięśni odpowiadających za oddychanie.

Dionizos ma też wychodzące z tułowia i głowy gałązki i liście. Nie jest to moty występujący w żadnym wizerunku Chrystusa, a w wizerunkach Dionizosa stale obecny. Na ołtarzu nie stoi kielich a dwie wazy. Itp itd. W niczym to nie przypomina kultu Chrystusa.

----------------------------------------------------------------

Podsumowując: teza o tym, że Dionizos został ukrzyżowany a potem z jego kultu zrobiono kult Chrystusa nie ma podstaw. Jest utworzona przez ludzi, którzy świadomie "zapominają" o faktach lub je przeinaczają na swoje potrzeby.

niedziela, 22 września 2013

Szarża ułanów na czołgi. Rosyjskich ułanów.

Chciałem opisać prawdziwą szarże dwóch dywizji kawalerii na okopane stanowiska niemieckiej Dywizji Pancernej. Jednak ten idiotyczny atak przeprowadzili Rosjanie, a nie my, natomiast jest to prawie nieznany epizod II Wojny Światowej. Historia znaleziona w książce Władymira Bieszanowa "Pogrom pancerny 1941". Mam zamiar po opisaniu wrzucić to na Wykop i rozpropagować. Z głupimi, szkalującymi mitami trzeba walczyć i je odkłamywać. Proszę więc o kopiowanie tej notki i przekazywanie jej dalej.

Wszystko to rozgrywa się jesiennego 14 października 1941 roku. Niemieckie zagony pancerne, po tym jak spadły na tyły sowieckiej armii w Kijowie zamykając największy kocioł z wojskami w historii, wznowiły natarcie na Moskwę. Operacja Tajfun była wyścigiem do sowieckiej stolicy i zakończyła się niemiecką porażką. W czasie jednak jej trwania i zanim mróz zatrzymał Niemców, poszatkowali, bo jak to inaczej nazwać całe masy wojsk. Dowódcy sowieccy zachowywali się jak idioci, rzucając do nieustannych kontrataków kolejne dywizje, licząc że w ten sposób zatrzymają natarcie. Efektów nie było, a Niemcy z sadystyczną przyjemnością wybijali kolejne fale atakujących ich czołgów, piechoty, a nawet kawalerii. W tym dniu, w innym pojedynczym natarciu, świeża 58 sowiecka Dywizja Pancerna straciła 157 ze 198 czołgów i 1731 zabitych i rannych.

Według takiego samego schematu odbyła się ta szarża kawalerii na czołgi. Niemcy przygotowywali się do kolejnego natarcia, więc okopali się na stanowiskach i czekali na dalsze rozkazy. Tymczasem po drugiej stronie frontu, geniusz Żukow szykował już im kolejna bitwę w rosyjskim stylu, czyli głupio, prostacko i bez oglądania się na straty. 16 Armia pod dowództwem Konstantego Rokossowskiego miała z rejonu na północ od Wołokomska zaatakować ugrupowanie nieprzyjaciela. Rokossowski, pensjonariusz sowieckich łagrów w latach 1937-1941, wiedział, co to znaczy nie wykonać rozkazu. Wysłał więc do opisanego wcześniej ataku 58 Pancerną, a potem...

A potem wysłał do boju przybyłe właśnie z Azji 17 i 44 Dywizję Kawalerii. Razem 6 tysięcy ludzi posłanych na śmierć, po to aby zadowolić boga wojny Żukowa i uniknąć sądu. Tak wygląda opis tej samobójczej szarży w dzienniku działań bojowych 4 Dywizji Pancernej:

Nie mogliśmy uwierzyć, że nieprzyjaciel zamierza atakować po tym szerokim polu, nadającym się chyba tylko do defilad[...] Ale oto trzy rzędy jeźdźców ruszyło na nas. Po  oświetlonej zimowym słońcem przestrzeni pędzili do ataku przytuleni do końskich szyi jeźdźcy z  lśniącymi klingami[...]Pierwsze pociski rozerwały się w gęstwie szarżujących[...] Wkrótce zawisł nad nimi straszliwy, czarny obłok. W powietrze wylatują szczątki rozerwanych ludzi i koni[...] Trudno się zorientować gdzie konie, a gdzie jeźdźcy[...] W tym piekle galopują oszalałe konie. nielicznych ocalałych jeźdźców dobił ogień artylerii i karabinów maszynowych.

Po tej jatce następuje druga odsłona koszmaru. Pewnie po to, aby Rokossowski, mógł zameldować, że rozkaz wykonano, natarcie przeprowadzono, a jemu nie zostało już więcej wojsk do kolejnych ataków.

I oto z lasu pędzi do szarży druga fala jeźdźców. Nie można sobie wyobrazić, że po śmierci pierwszych szwadronów koszmarny spektakl powtórzy się znowu. [...] Ale teren jest już przystrzelany i śmierć drugiej fali kawalerii nastąpiła jeszcze szybciej niż pierwszej.

Bieszanow skomentował to zdaniem "A nam opowiada się anegdoty o polskich ułanach, którzy w konnym szyku atakowali niemieckie czołgi.

Efekty tej szarży były straszne. 44 Dywizja Kawalerii zginęła prawie w całości. 17 DKaw straciła 3/4 stanu osobowego. 800 ludzi, którzy to przeżyli, kilka dni później  be rozkazu opuściła swoje stanowiska. Rokossowski nie miał sobie nic do zarzucenia, a Żukow komentował to dość chłodno.

Jednak przeciwuderzenia te, zwłaszcza tam, gdzie działała głownie kawaleria [nie dały rezultatów, jakich oczekiwał naczelny dowódca.] nic poważnego nie zdziałały, dysponowały zbyt małymi siłami, żeby wywrzeć wpływ na zgrupowania uderzeniowe. Jednostki uczestniczące w przeciwuderzeniach poniosły straty i w chwili potrzeby nie znalazły się tam, gdzie powinny być.

Rosja. Byli ludzie, nie ma ludzi.

Mała bibliografia. (podaje za Bieszanowem)

W. Bieszanow "Pogrom pancerny 1941", Bellona, W-wa 2009, s. 372-375.
K. Rokossowski, "Żołnierski obowiązek", Wyd MON, W-wa 1976, s 102-103.
G. Żukow "Wspomnienia i refleksje" Wyd MON, W-wa 1976, t  II, s. 33